Wszystko jest możliwe, tak długo jak angażujesz w to swój umysł swoją pracę i swój czas.
Michael Phelps
Energia umysłu
jest energią życia...
Arystoteles
Aktualności
Pękła setka - o celach i motywacji
07.11.2019W październiku postawiłam sobie dwa cele związane z bieganiem. Pierwszy z nich to wziąć udział w VI PKO Półmaratonie Gliwickim w biegu na 10 km i zmieścić się w czasie poniżej godziny (57,05 ;)) a drugi mój cel to przebiec w tym miesiącu 100 km mój rezultat to 106.6 km. Skąd takie cele i jakie z tego wnioski? Co było trudne? Zapraszam do lektury :)
Tak naprawdę to ja wcale nie chciałam brać udziału w tym biegu na dyszkę. Wcale długo nie biegam, bo systematycznie od połowy sierpnia, więc po co się wygłupiać z resztą nie muszę nikomu nic udowadniać, przecież biegam dla siebie. I wtedy naszła mnie myśl : “ Może udowodnij coś sobie i czy aby na pewno chodzi o udowadnianie?” Oczywiście, że była to dla mnie wymówka, która przykrywa stres. Tak trener mentalny też się stresuje :) Na szczęście też wie co z tym zrobić.
Po pierwsze ważne jest żeby uświadomić sobie i dopuścić do siebie tą myśl, że mogę się stresować i tak naprawdę wcale nie musi być to coś złego jeśli zareaguje się w odpowiedni sposób i zdaje sobie sprawę z korzyści jakie przynosi stres ( szybsze reakcje, większe dotlenienie organizmu, wzbudzona czujność, adrenalina ).
Oczywiście ciągle pojawiały się myśli negatywne : A co jak nie dam rady? Co powiedzą inni? A jak się przewrócę? A jak nie dopasuje tempa? Mam w takich momentach moje pytanie kontra : A ILE RAZY CI SIĘ TO PRZYTRAFIŁO I NA ILE REALNE SĄ MOJE OBAWY? Wtedy w duchu się śmieje i uspokajam. Tak po prostu mam, muszę się postresować. Wtedy też wiem, że mi zależy i muszę się do tego przyłożyć. Poza tym wszystko kiedyś się w kończy, bieg i stres również ;)
Na dzień przed dla swojego spokoju sprawdziłam sobie jeszcze wszystkie informacje łącznie z trasą i informatorem dla zawodników, żeby nic już mnie niepokoiło na tym etapie. W końcu to mój pierwszy raz. Nawet nie wiedziałam kto to taki Peacemaker i za którym się ustawić. Nie zaszkodziło zapytać jednego z nich i już wszystko było jasne:) Rozmawiałam też ze znajomymi, którzy biegają, startują od dawna, co dało mi duże wsparcie i większą motywację do działania. Przygotowałam się na tyle, żeby czuć się dobrze, a nie nakręcać się niewiadomymi.
Usłyszałam nie raz, jak raz spróbujesz to nie przestaniesz brać udziału w zawodach. Szczerze na początku nie czułam takiego entuzjazmu jak przyszłam na miejsce startu. Dużo uśmiechniętych, rozgrzewających się ludzi. Pomyślałam: "to chyba jednak nie moja bajka". Na szczęście z sekundy na sekundę zaczynam otwierać się na otoczenie. Jedna znajoma osoba, druga i kolejne. Wow ile znajomych ludzi i nie chodzi tylko o wynik. Moja postawa znowu okazała się tarczą obronną, aby znów nie dopuścić do siebie emocji. Jak tylko pozwoliłam sobie przyjęcie tego co mnie tu czeka nastawienie diametralnie się zmieniło. Zaczęłam cieszyć się z tego, że mogę wystartować, że kibicują nam wszystkim ludzie, mi moi najbliżsi, że jest wspaniała oprawa muzyczna, świeci słońce i mogę robić to co lubię.
Cel był jeden żeby dobiec do mety i najlepiej w krótszym czasie jak godzina. Tak też się stało, ale trudno było mi określić się w tempie. Zaskakująco najlepiej biegło mi się pierwsze 3 km, gdzie na treningach jest zupełnie odwrotnie. To też ostatnie 2 km były już naprawdę ciężkie. Z jednej strony chciałam się zatrzymać i przejść kawałek, a z drugiej nie dało się zatrzymać. Wiedziałam widząc już metę, choć ciągle dość daleko, że teraz czas popracować z głową. Mowa wewnętrzna i pozytywne komunikaty oto mój przepis na sukces. Krok za krokiem. Jeszcze tylko kawałek. Dasz radę. Już nie raz przebiegłam taki dystans. Zaraz będzie koniec. Masz wystarczająco dużo siły. Myślałam też o dzieciach z którymi pracuje jako trener mentalny. W końcu to my dorośli jesteśmy tymi, których obserwują. No i myśl o dumnej ze mnie rodzinie dodawała mi jeszcze większego powera. Bardzo byłam wzruszona i szczęśliwa na linie mety. Jeszcze bardziej po wyścigu żuczka całe 70 m. Nie łatwo być rodzicem, ale takie chwile kiedy dziecko widzi w Tobie autorytet jest bezcenne. Nie ma lepszej motywacji.
Cały ten wyścig dał mi dużo do myślenia jak wiele pracy trzeba włożyć w sferę psychiczną, Nie tylko wiedza teoretyczna, ale też wdrażanie i wykorzystywanie jej w kluczowych momentach. Nie ma lepszego sposobu jak udział w zawodach i mierzenie się z wyzwaniami, wychodzenie ze swojej strefy komfortu. Stawianie celów i dążenie do ich realizacji jest możliwe wtedy kiedy są realne do zrealizowania, bardzo Ci na tym zależy i wierzysz w to, że możesz to zrobić. Ja zapisałam sobie mój październikowy cel i w chwilach zwątpienia otwierałam stronę w kalendarzu i wątpliwości jakby same znikały. Coraz rzadziej otwieram mój kalendarz. Dobre nawyki nakręcają się same. Mam też świadomość korzyści i satysfakcji po każdym treningu. Jest to moja motywacja wewnętrzna. A jaka jest Twoja? Poza tym jak już zacznie się coś robić to po prostu chcesz robić to dalej.
Prawo leniwej fizyki: Ciało leżące w łóżku pragnie pozostać w łóżku. Ale kiedy ciało znajduje się w ruchu, to pragnie pozostać w ruchu.
"Trening mentalny biegacza" Jeff Galloway
U mnie nie raz zaczynałam z nastawieniem: dzisiaj szybka piątka, a kończyło się na dyszce. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.